Specjalizacja "Animacja Kultury" w Katedrze Kulturoznawstwa ma już swoich pierwszych absolwentów. Pracują w kulturze, działają w kulturze, tworzą kulturę. Można ich spotkać w różnych instytucjach kultury, przy projektach organizacji pozarządowych czy w gronie współtwórców inicjatyw kulturalnych. Kilkoro naszych absolwentów podzieliło się swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami. Zapraszamy do lektury.
(A.M): Naprawdę możliwości, jakie otwiera Animacja Kultury, są niewyobrażalne. To w miarę nowy kierunek, a jak szybko się okazuje, animatorów kultury wciąż brak na rynku pracy. Ja dzięki Animacji Kultury dostałam pracę w fundacji w Warszawie i prowadzę III edycję ogólnopolskiego konkursu "Pamięć Nieustająca". Co prawda nie jestem jego autorem, ale pomysły które wprowadziłam na podstawie zdobytej wiedzy na studiach, pozwoliły przetrwać konkursowi. Również Animacja Kultury przyczyniła się w dużej mierze do tego, że uczestniczyłam w Otwarciu Muzeum i Organizacji Muzeum w Kołobrzegu. Jednym z efektów studiów była Gra Miejska Salsae Cholbergiensis, która zorganizowałam w Kołobrzegu w 2014 r. Mimo że z pomysłem gier miejskich spotkałam się wiele lat temu, po raz pierwszy miałam okazję uczestniczyć jako współorganizator w tego typu działaniu właśnie na studiach Animacji Kultury przy Teatralnej Grze Miejskiej. Zdobyte doświadczenie i ilość chętnych uświadomiło mi dwie rzeczy. Po pierwsze – to świetny pomysł, który daje ludziom rozrywkę i edukację, po drugie – to może się sprzedać! W Kołobrzegu gra cieszyła się dużym powodzeniem, otrzymałam propozycję dalszej współpracy i stworzenia szerszej wersji gry. Przez mieszkańców Salsae Cholbergiensis nazywana jest „wersją demo”. Po praktykach zaproponowano mi pracę – usłyszałam "przyda się ktoś, kto alternatywnie animuję przestrzeń...".
Jan Karow, Animacja kultury moim okiem
Nie należy oszukiwać, że moja obecność na specjalizacji animacja kultury (podobnie zresztą jak i na filmoznawstwie, choć to, można by przypuszczać, prędzej czy później mogłoby się stać) wynikła z faktu zamknięcia specjalizacji teatrologicznej. Czy wobec tego żałuję tej decyzji? Nie. Przede wszystkim dlatego, że stworzyliśmy zgraną i ciekawą grupę, której udało się zrealizować kilka wartościowych zadań – piknik w Kamionkach, pokaz wieńczący warsztaty teatralne, czytanie poezji, teatralna gra miejska, gazety kulturalne, żeby wymienić te chyba najważniejsze. Pozostaną one jako cenne doświadczenie, które może przydać się w przyszłości. Piszę „może”, gdyż nie jest to prawdopodobnie ścieżka, którą podążę. Ostatnie działania utwierdzają mnie w dążeniu, żeby być po stronie opisującej, wyjaśniającej i przybliżającej różne zjawiska kultury w zrozumiały sposób (pomyślałem właśnie, że w sumie jakiś duch animatora w tym jest). Działam w tym kierunku konsekwentnie, piszę na portalu studentów Wiedzy o Teatrze warszawskiej AT, staram się też nieustannie o okazję, aby gdzieś zaistnieć „na papierze”. Nie zmienia to jednak faktu, że na pewno zajęcia w ramach tej specjalizacji otworzyły mi oczy na nową perspektywę, pokazały inne spojrzenie na kulturę w ogóle – nie jest to już jakieś efemeryczne, abstrakcyjne i ulotne zjawisko, a raczej coś co da się przysłowiowo zmierzyć i zważyć. Osobnym rozdziałem na całych studiach były warsztaty, który będę pewnie po latach wspominał. Początkowo byłem niezwykle sceptyczny wobec warsztatów teratralnych, szczególnie, gdy usłyszałem, że mają one zakończyć się pokazem. Nie uważam, żeby scena była moją przestrzenią i mimo tej niezwykle ciekawej przygody, niewiele się pod tym względem zmieniło. Jednak wraz z rozwojem pracy, jakimś cudem (choć wiadomo, że szczególny udział w tym ma pani Anna Milczarczyk) chyba wszyscy widzieliśmy stopniowo drobne efekty tych spotkań. Do tego od początku mieliśmy jasny cel, czyli stworzenie etiudy. Prowadząca w pełni pokazała, że nie dość, że potrafi kompetentnie prowadzić tego typu warsztat, to jeszcze wiedziała jak każdego z nas podejść, co zauważyłem z perspektywy czasu. Oczywiście, niezbędna była do tego regularna obecność, ale na tym etapie studiów jeszcze nie było z tym tak źle. Natomiast sam pokaz okazał się wartościowym zwieńczeniem i nowym doświadczeniem; odbyło się ono bez chyba żadnych wpadek, co już było sukcesem. Dla większości z nas pewnie było to też ostatnie spotkanie ze „sceną” w roli praktyka, choć nie mi wyrokować w imieniu innych.
Małgorzata Strzyżewska, Szlaki toruńskiej animacji kultury przetarte
Odpowiedź na pytanie, co dała mi animacja kultury, z dnia na dzień wydaje się bardziej klarowna. Przede wszystkim wybór ścieżki specjalizacyjnej w głównej mierze zadecydował o przyjęciu mnie na praktyki związane z kulturą. Tam zdobyłam umiejętności, które w połączeniu z wcześniejszymi doświadczeniami dały mi szansę wygrania pierwszej edycji „Konkursu na płatny staż” zorganizowanego przez UMK. Dwa miesiące spędzone w teatrze stworzyły dla mnie szansę na podjęcie tam pracy zawodowej. Animacja kultury jest specjalizacją, na której już w trakcie zapoznawania się z teorią zawodową, mamy możliwość weryfikowania nabywanej wiedzy w praktyce. Obecnie pracuję w Teatrze „Baj Pomorski” w Toruniu jako zastępca sekretarza literackiego, co daje mi wiele możliwości. Praca na tym stanowisku w tak młodym wieku, jeszcze przed ostatecznym ukończeniem studiów, jest niesamowitą szansą zawodową, ale i ogromnym wyzwaniem. Dopiero teraz mogę sprawdzić się jako pełnoprawny pracownik. Animacja kultury daje studentom przede wszystkim możliwość sprawdzenia swojej wiedzy w praktyce. Zajęcia teoretyczne są jedynie fundamentem, na którym buduje się coś znacznie ważniejszego – umiejętności pracy indywidualnej i zespołowej przy małych oraz dużych wydarzeniach. Student ma okazję sprawdzić się nie tylko na zajęciach, na wydziale, ani nawet na Uniwersytecie. Wychodzi w przestrzeń miejską, zderza się z lokalnymi instytucjami kultury, próbuje własnych sił w działaniach projektowych i koordynacyjnych, ale i wyjeżdża poza granice miasta. Zorganizowanie toruńskiej gry miejskiej, pikniku w Kamionkach, prowadzenie bloga, poznanie lokalnych fundacji i stowarzyszeń, zaangażowanie w pracę przy festiwalach, możliwość odbycia praktyk w instytucjach kultury, nawiązanie znajomości w środowisku zawodowym, uczestnictwo w licznych warsztatach teatralnych, filmowych, arteterapii i krytyki kultury, redakcja gazet, stworzenie przyjaznego kącika studenckiego na korytarzu wydziałowym, występ w przedstawieniu teatralnym, przygotowanie własnej wystawy artystycznej i pokaz pracy warsztatowej oraz prowadzenie warsztatów z dziećmi i młodzieżą... Nie próżnowaliśmy! Półtora roku niesamowitej zabawy z pozytywnie zakręconymi ludźmi pod okiem specjalistów w swej dziedzinie. Dzięki zajęciom z teoretykami i praktykami poznaliśmy, czym jest praca w kulturze, ucząc się jednocześnie poszanowania praw autorskich i własności intelektualnej. Dowiedzieliśmy się, skąd pozyskiwać pieniądze na projekty i w jaki sposób powinna przebiegać współpraca z instytucjami, w których pracujemy lub odbywamy staże i praktyki oraz jak należy działać, by obie strony odniosły korzyści. Biorąc pod uwagę to, że każdy z nas już w trakcie studiów związał się z jakąś instytucją, toruńską i nie tylko, rodzi to kolejne możliwości na wspólne podejmowanie działań i organizowanie wydarzeń kulturalnych. Przez cały czas trwania studiów – nie tylko podczas zajęć – mieliśmy kontakt z pomysłodawczynią specjalizacji, udzielającą nam rad i dostosowującą program zajęć do naszych oczekiwań, dzięki czemu część z nas spełnia się zawodowo. Najcenniejszą nauką, jaką przekazała nam doktor Marzenna Wiśniewska, jest to, że razem możemy dokonać wszystkiego. Nie ma rzeczy niemożliwych dla animatora. Wszystko jest kwestią dobrej organizacji, współpracy międzyludzkiej i odrobiny szaleństwa. Ale za tym ogromnym pozytywnym przekazem, kryła się przestroga Janusza Byszewskiego: ludzie to nie tubki do farby. Nie można z nich wszystkiego wycisnąć. Muszą chcieć się przed nami otworzyć i zadziałać. Animator powinien wyczuć granice, których nie może przekroczyć w pracy z drugim człowiekiem. Te i wiele innych rad brzmią jak piękne slogany – dopiero trzy semestry intensywnej pracy i zderzenie z wyzwaniami zawodowymi sprawiły, że nabrały znaczenia. Animacja kultury to doskonały wstęp do nauki, którą animator kontynuować będzie przez całe swoje życie, ale już na własny rachunek. Przekazano nam pałeczkę do działania. Być może za jakiś czas to my będziemy przekazywać ją innym animatorom, rozpoczynającym własną przygodę z tą specjalizacją.
Jan Karow, Animacja kultury moim okiem
Nie należy oszukiwać, że moja obecność na specjalizacji animacja kultury (podobnie zresztą jak i na filmoznawstwie, choć to, można by przypuszczać, prędzej czy później mogłoby się stać) wynikła z faktu zamknięcia specjalizacji teatrologicznej. Czy wobec tego żałuję tej decyzji? Nie. Przede wszystkim dlatego, że stworzyliśmy zgraną i ciekawą grupę, której udało się zrealizować kilka wartościowych zadań – piknik w Kamionkach, pokaz wieńczący warsztaty teatralne, czytanie poezji, teatralna gra miejska, gazety kulturalne, żeby wymienić te chyba najważniejsze. Pozostaną one jako cenne doświadczenie, które może przydać się w przyszłości. Piszę „może”, gdyż nie jest to prawdopodobnie ścieżka, którą podążę. Ostatnie działania utwierdzają mnie w dążeniu, żeby być po stronie opisującej, wyjaśniającej i przybliżającej różne zjawiska kultury w zrozumiały sposób (pomyślałem właśnie, że w sumie jakiś duch animatora w tym jest). Działam w tym kierunku konsekwentnie, piszę na portalu studentów Wiedzy o Teatrze warszawskiej AT, staram się też nieustannie o okazję, aby gdzieś zaistnieć „na papierze”. Nie zmienia to jednak faktu, że na pewno zajęcia w ramach tej specjalizacji otworzyły mi oczy na nową perspektywę, pokazały inne spojrzenie na kulturę w ogóle – nie jest to już jakieś efemeryczne, abstrakcyjne i ulotne zjawisko, a raczej coś co da się przysłowiowo zmierzyć i zważyć. Osobnym rozdziałem na całych studiach były warsztaty, który będę pewnie po latach wspominał. Początkowo byłem niezwykle sceptyczny wobec warsztatów teratralnych, szczególnie, gdy usłyszałem, że mają one zakończyć się pokazem. Nie uważam, żeby scena była moją przestrzenią i mimo tej niezwykle ciekawej przygody, niewiele się pod tym względem zmieniło. Jednak wraz z rozwojem pracy, jakimś cudem (choć wiadomo, że szczególny udział w tym ma pani Anna Milczarczyk) chyba wszyscy widzieliśmy stopniowo drobne efekty tych spotkań. Do tego od początku mieliśmy jasny cel, czyli stworzenie etiudy. Prowadząca w pełni pokazała, że nie dość, że potrafi kompetentnie prowadzić tego typu warsztat, to jeszcze wiedziała jak każdego z nas podejść, co zauważyłem z perspektywy czasu. Oczywiście, niezbędna była do tego regularna obecność, ale na tym etapie studiów jeszcze nie było z tym tak źle. Natomiast sam pokaz okazał się wartościowym zwieńczeniem i nowym doświadczeniem; odbyło się ono bez chyba żadnych wpadek, co już było sukcesem. Dla większości z nas pewnie było to też ostatnie spotkanie ze „sceną” w roli praktyka, choć nie mi wyrokować w imieniu innych.
Małgorzata Strzyżewska, Szlaki toruńskiej animacji kultury przetarte
Odpowiedź na pytanie, co dała mi animacja kultury, z dnia na dzień wydaje się bardziej klarowna. Przede wszystkim wybór ścieżki specjalizacyjnej w głównej mierze zadecydował o przyjęciu mnie na praktyki związane z kulturą. Tam zdobyłam umiejętności, które w połączeniu z wcześniejszymi doświadczeniami dały mi szansę wygrania pierwszej edycji „Konkursu na płatny staż” zorganizowanego przez UMK. Dwa miesiące spędzone w teatrze stworzyły dla mnie szansę na podjęcie tam pracy zawodowej. Animacja kultury jest specjalizacją, na której już w trakcie zapoznawania się z teorią zawodową, mamy możliwość weryfikowania nabywanej wiedzy w praktyce. Obecnie pracuję w Teatrze „Baj Pomorski” w Toruniu jako zastępca sekretarza literackiego, co daje mi wiele możliwości. Praca na tym stanowisku w tak młodym wieku, jeszcze przed ostatecznym ukończeniem studiów, jest niesamowitą szansą zawodową, ale i ogromnym wyzwaniem. Dopiero teraz mogę sprawdzić się jako pełnoprawny pracownik. Animacja kultury daje studentom przede wszystkim możliwość sprawdzenia swojej wiedzy w praktyce. Zajęcia teoretyczne są jedynie fundamentem, na którym buduje się coś znacznie ważniejszego – umiejętności pracy indywidualnej i zespołowej przy małych oraz dużych wydarzeniach. Student ma okazję sprawdzić się nie tylko na zajęciach, na wydziale, ani nawet na Uniwersytecie. Wychodzi w przestrzeń miejską, zderza się z lokalnymi instytucjami kultury, próbuje własnych sił w działaniach projektowych i koordynacyjnych, ale i wyjeżdża poza granice miasta. Zorganizowanie toruńskiej gry miejskiej, pikniku w Kamionkach, prowadzenie bloga, poznanie lokalnych fundacji i stowarzyszeń, zaangażowanie w pracę przy festiwalach, możliwość odbycia praktyk w instytucjach kultury, nawiązanie znajomości w środowisku zawodowym, uczestnictwo w licznych warsztatach teatralnych, filmowych, arteterapii i krytyki kultury, redakcja gazet, stworzenie przyjaznego kącika studenckiego na korytarzu wydziałowym, występ w przedstawieniu teatralnym, przygotowanie własnej wystawy artystycznej i pokaz pracy warsztatowej oraz prowadzenie warsztatów z dziećmi i młodzieżą... Nie próżnowaliśmy! Półtora roku niesamowitej zabawy z pozytywnie zakręconymi ludźmi pod okiem specjalistów w swej dziedzinie. Dzięki zajęciom z teoretykami i praktykami poznaliśmy, czym jest praca w kulturze, ucząc się jednocześnie poszanowania praw autorskich i własności intelektualnej. Dowiedzieliśmy się, skąd pozyskiwać pieniądze na projekty i w jaki sposób powinna przebiegać współpraca z instytucjami, w których pracujemy lub odbywamy staże i praktyki oraz jak należy działać, by obie strony odniosły korzyści. Biorąc pod uwagę to, że każdy z nas już w trakcie studiów związał się z jakąś instytucją, toruńską i nie tylko, rodzi to kolejne możliwości na wspólne podejmowanie działań i organizowanie wydarzeń kulturalnych. Przez cały czas trwania studiów – nie tylko podczas zajęć – mieliśmy kontakt z pomysłodawczynią specjalizacji, udzielającą nam rad i dostosowującą program zajęć do naszych oczekiwań, dzięki czemu część z nas spełnia się zawodowo. Najcenniejszą nauką, jaką przekazała nam doktor Marzenna Wiśniewska, jest to, że razem możemy dokonać wszystkiego. Nie ma rzeczy niemożliwych dla animatora. Wszystko jest kwestią dobrej organizacji, współpracy międzyludzkiej i odrobiny szaleństwa. Ale za tym ogromnym pozytywnym przekazem, kryła się przestroga Janusza Byszewskiego: ludzie to nie tubki do farby. Nie można z nich wszystkiego wycisnąć. Muszą chcieć się przed nami otworzyć i zadziałać. Animator powinien wyczuć granice, których nie może przekroczyć w pracy z drugim człowiekiem. Te i wiele innych rad brzmią jak piękne slogany – dopiero trzy semestry intensywnej pracy i zderzenie z wyzwaniami zawodowymi sprawiły, że nabrały znaczenia. Animacja kultury to doskonały wstęp do nauki, którą animator kontynuować będzie przez całe swoje życie, ale już na własny rachunek. Przekazano nam pałeczkę do działania. Być może za jakiś czas to my będziemy przekazywać ją innym animatorom, rozpoczynającym własną przygodę z tą specjalizacją.
Wojciech Krzywdziński: Moim zdaniem animacja kultury jest świetnym pomysłem na studia uzupełniające z kulturoznawstwa. Jako absolwent pierwszego stopnia tego typu studiów na UMK uzyskałem solidną podstawę do merytorycznego poruszania się w obrębie sztuki, drugi stopień nauczył mnie z kolei działać. Jeżeli jako animator kultury powinienem (idąc za znanym nam wszystkim określeniem) dawać wędkę, a nie rybę, to tak samo było z tymi studiami. Dzięki nim zrozumiałem, że wymierne działanie u styku miejskiego chodnika oraz poruszanie się w pobliżu sztuki wcale siebie nie wyłączają. Jeszcze dwa lata temu myśląc o kręgu beat generation, uważałem postać Neala Cassadiego za wielkiego przegranego, osobę która poruszając się wśród legend kontrkultury nie dokonała niczego. Teraz rozumiem, że inspirowanie oraz wspieranie grupy jest takim samym dokonaniem jak stworzenie kultowego dzieła.