A gdyby tak animować ruchem?
O Marcie Zawadzkiej pisze Patrycja Wysmułek
Animator kultury, czyli ktoś, kto
umie stworzyć coś z niczego. Nas, raczkujących animatorów uczy się, że przedmioty codziennego użytku, czy łatwo
dostępne artykuły papiernicze są narzędziami, bez których nie powinniśmy
wybierać się w teren. A gdyby tak animować ruchem? Ciało, to przecież genialne
„narzędzie”, bo nam najbliższe.
Zdecydowana, zatrważająca większość ludzi nie ma pojęcia o tym, jaką radość można
czerpać z nawiązania przyjaźni własnym ciałem. Karmieni strumieniem porad
telewizyjnych podpowiadających nam jak dorobić się świetnego wyglądu, jak być
skutecznie atrakcyjnym (by coś osiągnąć), walczymy ze swoimi ciałami.
Odchudzamy je, maltretujemy ćwiczeniami, dziurawimy, tatuujemy. Trochę
oszukujemy się, że chcemy się wyróżniać, podczas gdy zyskując charakter
komercyjny, dzisiejsze ciała dążą do uzyskania wyglądu nieodbiegającego od
normy, jakakolwiek by ona nie była. Liczy się cel, który musimy osiągnąć, by
być kimś w społeczeństwie. Sądzimy, że wynik nas uszczęśliwi, ale przeważnie po
jego osiągnięciu czujemy się dokładnie tak, jak na początku drogi. Bywa, że
nawet gorzej. I to jest moim zdaniem miejsce dla animatorów pracujących poprzez
ruch. Jedną z takich osób jest Marta
Zawadzka − tancerka, choreograf i pedagog. (Wszystkie informacje o tym kim
jest, co robi, o projektach można znaleźć na jej stronie internetowej: www.zawadzkataniec.art.pl). Lata
temu uznała, że najbliższą jej sercu metodą pracy jest taniec współczesny. Jest
artystką, a więc nastawiona jest na ustawiczny rozwój osobisty, znajduje jednak
czas na współpracę z ludźmi, którzy do niej trafiają. Jeżeli są to działania
warsztatowe, otwarte − stwarza uczestnikom przestrzeń do swobodnej kreacji (w
zakresie ruchowym oczywiście). Sama miałam okazję wziąć udział w takich
zajęciach i wiem najlepiej, że prowadząca przekierowuje naszą uwagę z wypatrywania
końca zadania, czy celu, na doświadczanie pewnych sytuacji, obserwowanie
swojego wnętrza, poszukiwanie i błądzenie. Język ruchu jest o tyle piękny, że
każdy mógłby swobodnie się nim posługiwać. Niestety nie każdy zdaje sobie z
tego sprawę. Animacja poprzez ruch uczy samoakceptacji, tolerancji i
rozbudowuje świadomość swojego ciała. Zauważamy, że niepotrzebnie gonimy za
byciem najlepszym. Rodzimy się najlepsi. Spotkaniom animacyjnym, które prowadzi
pani Zawadzka towarzyszy więc zawsze osobista refleksja. Narzędzie nie jest
skomplikowane, korzystamy z tego, co mamy w naturze – to pozwala nam się skupić
na sobie, nie na głośnym otoczeniu. Jak sama powtarza: u niej na zajęciach nie
ma „źle wykonanych czynności”. Każdy wykonuje je według własnej interpretacji.
Nie skupiamy się na tym, że coś zrobiliśmy inaczej niż większość. Jednocześnie
każde działanie jest jakimś krokiem do przodu. Prawdą jest to, że im częściej
komunikujemy się ze swoim środkiem, tym lepiej czujemy się wewnątrz, a im
lepiej czujemy się wewnątrz, tym piękniejsi jesteśmy dla świata. Naturalnie,
nie sztucznie.
O swojej pracy animatorki Marta Zawadzka mówi, że to są zawsze
ciekawe spotkania, bo każdy człowiek jest innym. Z tych spotkań zawsze wynika
coś nowego, dla niej i dla nich. Ubolewa też nad tym, że: „(…) jesteśmy przyzwyczajani do
myślenia schematycznego, żądamy w życiu szybkich i jasnych odpowiedzi,
oczekujemy dotarcia do celu, zapominając o tym, co dzieje się między punktem
wyjścia i miejscem docelowym. A co będzie jeżeli osiągnę ten swój cel i okaże
się, że on mnie wcale nie satysfakcjonuje? Nie cieszy? Często na zajęciach
zdarza się, że ktoś mówi: źle to zrobiłem/am – co znaczy źle? Dlaczego się oceniasz? Kultura, w której żyjemy stale powoduje, że oceniamy siebie i innych. Na moich zajęciach nie ma
źle. Pozwólmy sobie na błędy. Nie
błądząc, niczego nie zmieniając, nie mamy szans ewoluować, w jakąkolwiek
stronę(…)”.
Marta Zawadzka jest dla mnie
animatorem w mniejszym stopniu kultury, a w większym stopniu ludzi – co trudno
zresztą jednoznacznie rozgraniczać. Kulturę w końcu tworzą ludzie ;-) W animowaniu
chodzi przede wszystkim o to, by nakłaniać ich do oderwania się od ziemi, bo każdy
ma swoją ziemię. Oderwaniem nie musi być taniec, a ziemią nie musi być sala
gimnastyczna. Przebywanie z tym człowiekiem otworzyło mi oczy i uszy na nowe
doświadczenia. Moją ziemią, tak jak ziemią większości młodych ludzi są
schematy, w których funkcjonujemy od czasu pójścia do szkoły podstawowej.
Sukcesem każdego animatora jest otwieranie ludziom oczu i zapewniam, że sukcesy
w tej materii się zdarzają.
Ciekawym działaniem animacyjnym
był projekt „Myśl w ruchu” (WOAK) zaadresowanego dla uczniów z I LO w Toruniu,
którego Marta Zawadzka była koordynatorką. Chodziło o przybliżenie młodzieży
historii tańca, jego różnorodnych form. Odbył się też finalny performance.
Sukcesem według mnie było jednak to, że udało się wpłynąć na ich punkt
widzenia. Pierwsze opinie brzmiały: „Nie umiem tańczyć”. Na końcu słyszano:
„Nie muszę umieć, żeby się cieszyć.” (Reportaż: http://www.youtube.com/watch?v=rq7luQqId7k). [Tu chciałam dać ładne zdjęcie i cytat o
żywotności idei animacyjnej i jakąś wstawkę o tym, że właśnie podpowiada
ludziom taki żywotny pomysł jak choćby świadome życie – ale nie wiem, czy jej
samej, czy artystyczne, czy z akcji WOAKu] „Powodzenie działań
animacyjnych można mierzyć tym, co pozostało po nich w ludziach albo
żywotnością idei. Jeżeli okazuje się, że te doświadczenia są na tyle silne i na
tyle inspirujące, że zachęcają do własnego działania i podjęcia własnej
ścieżki, która nie jest naśladownictwem – to bardzo dobry dowód na to, że
działania były skuteczne.”
cyt.
dr Małgorzata Litwinowicz, DLA animacja kultury metody/ działania/
inspiracje
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz