Kilka miesięcy temu, na początku przygody z animacją kultury, napisałem kilka słów po naszych warsztatach w Domu Muz przy ul. Poznańskiej. Zakończyłem tamtą notkę refleksją, że należy teraz nowo zdobytą wiedzę przekształcić w praktykę. Tak też się stało.
Wraz z Aleksandrą - koleżanką ze studiów - wspólnie zgodziliśmy się, że pomysł, który wykluł się podczas wspomnianych warsztatów, warto by wcielić w życie: chcieliśmy urządzić malowanie rowerów. Już jesienią otrzymaliśmy sygnał z Domu Muz, że pomysł jest interesujący i z chęcią pomogą w realizacji tego typu akcji. Pozostało opracować szczegółowy plan. Tutaj pomocne okazały się dotychczasowe zajęcia: przejrzeliśmy nasze archiwa schematów scenariuszy wydarzeń kulturalnych i postaraliśmy się przelać nasze pomysły na papier, co jak zwykle okazało się nie takie proste. Po konsultacjach i przeprowadzeniu rozpoznania w kilku sklepach budowlanych, ostatecznie rozstrzygnęliśmy wszelkie niejasności i można było wejść w współpracę z instytucją, która poniekąd już na nas czekała. W ciągu zaledwie paru spotkań udało się przejść przez przygotowania: zmodyfikowaliśmy nasz scenariusz, dostosowując się do planu dnia Domu Muz i ich finansów (co ciekawe, mogliśmy bardziej "zaszaleć" z materiałami, choć nasze ekonomiczne podejście do sprawy zostało oczywiście docenione), zakupiliśmy materiały i pozostała już tylko realizacja, która przypadła na pierwszy dzień majówki.
Mimo pozornego spokoju, skłamałbym pisząc, że nie było nerwów. Wyglądając rano za okno i widząc niebieskie niebo, już jedno zmartwienie mogło jednak pójść w odstawkę... Stawiliśmy się według ustaleń godzinę przed startem imprezy, aby przygotować nasze stanowisko pracy. Tak jak zostało wymyślone i ustalone, chcieliśmy przeprowadzić malowanie na parkingu - tam też rozłożyliśmy folie i wszystkie zgromadzone materiały. Pozostało czekać na chętnych. Punkt jedenasta pojawili się pierwsi . Zaraz po nich następni. I jeszcze kolejni.. Przede wszystkim rodzice z dziećmi. Po fakcie można stwierdzić, że dwie pary rąk i oczu to było chyba trochę za mało (nie sposób powiedzieć komuś, że musi poczekać, bo akurat zajmuję się innym rowerem), ale w emocjach działania jakoś sobie poradziliśmy, obsługując kilka rowerów jednocześnie. Gdy my lawirowaliśmy między pojazdami i uczestnikami, obok działo się niemniej ciekawie: grała muzyka, były zajęcia plastyczne dla najmłodszych, konkurs wiedzy o bezpieczeństwie w ruchu drogowym, pokaz podstawowych czynności przy rowerze, jak wymiana dętki oraz policjant znakujący rowery i odpowiadający na wszelkie pytania. Czas minął niezwykle szybko i intensywnie i trochę żal było wszystko sprzątać. Satysfakcja jednak niewątpliwa: oddanie każdego roweru kończyłem pytaniem czy wszyscy są zadowoleni. Odpowiedzi były jednomyślnie pozytywne, co możemy uznać za sukces. Wszelkie drobne potknięcia na pewno zapamiętaliśmy i należy zadbać, żeby je ominąć w przyszłości. A na pewno będzie do tego jeszcze wiele okazji przy kolejnych akcjach.
Ze strony animacji kultury UMK, jak i Aleksandry i moim, chciałbym skierować podziękowania dla całego Domu Muz przy ul. Poznańskiej, a w szczególności paniom Agnieszce Dąbrowskiej i Joannie Łagan, za ciepłe przyjęcie i nieocenioną pomoc w przygotowaniach i realizacji naszego pomysłu.
Jan Karow
Zdjęcia dzięki uprzejmości Domu Muz przy ul. Poznańskiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz